Choć dojazd do Kapadocji nie był usłany różami, mając założone ciemne szyby w kaskach, jazda po zmroku to udręka. Grupa zgubiła naszego przewodnika Piotra w miejscowości Kiaseri. Piotr sam dotarł do miejscowości, w której mieliśmy spać. Pytając miejscowego restauratora o nocleg – pojechaliśmy za jego skuterkiem do polecanego hotelu – bez rewelacji. Chcemy to zostać 2 noce by odpocząć od motocykli więc szukamy czegoś lepszego za niską cenę. Idziemy do miejscowego biura turystycznego. Murat – handlarz z dziada pradziada daje nam 40% zniżki na hotel, przelot balonem i wieczór turecki. hotel jest też bardzo słaby i brudny; rezygnujemy z hotelu – on strzela focha i anuluje wszystkie upusty. Iąc noca po ulicach zachodzimy do hotelu w skale (120 eur / doba/ osoba) i potem do hotelu Akuzun (www.hotelakuzun.com), który przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Wysoki standard pokoi, za niewielką cenę (wynegocjowaną), pomoc w załatwieniu busa do zwiedzania okolicy, załatwienie lotu balonem, profesjonalny angielski, którym posługiwała się obsługa. Mógłbym tak wyliczać w nieskończoność, a powiem po prostu, miejsce godne polecenia.
Wracając do naszego pobytu, był to dzień odpoczynku od jazdy motocyklami. Jacek niestety spędził ten dzień w hotelu wracając do zdrowia po zatruciu pokarmowym – reszta busem zwiedzając polecane miejsca: pasabagi, devrent valley, cavusin, avanos, kaymakli. Zajęło nam to 6 godzin.