Nikaragua

Nikaragua

Nikaragua. Po paru latach widzimy spore zmiany. Brak wojskowych patroli, co wcześniej było częstym widokiem. Jest sporo nowych dróg, więcej samochodów i motocykli, na szczęście dużo mniej niż w Kostaryce. Widać powolny wpływ USA. Prawie wszędzie można płacić kartą. Wioski nadal biedne, ale już nie aż tak. Tylko te zwierzęta, takie chude, aż przykro patrzeć. Jadąc na północ minęliśmy wschodnią stroną słynne jezioro Nikaragua, na którym jest kilka wysp. Ometepe jest największą, pochodzenia wulkanicznego, o powierzchni około 270km², na której żyje prawie 10 tys. ludzi. Na wyspie znajdują się dwa czynne wulkany: Concepción 1610 m i Maderas 1326 m. Wyspę odwiedziliśmy w 2014 roku i jest dokładnie opisana. Dotarliśmy do miejscowości Estela i bierzemy hotel o nazwie Don Vito. Miasto dość spokojne, pełno sklepików, jadłodajni. My wybieramy meksykańską, skromną, ale z wieloma klientami w środku. Usiedliśmy na zewnątrz, żeby mieć lepszy widok na to, co gość robi nam do jedzenia. Było bardzo smaczne, prawie jak w Meksyku. Jak już zjedliśmy, to pojawiły się dwa psiaki, takie wygłodzone, z żebrami na wierzchu. Poszedłem do sklepu obok, kupiłem puszki z parówkami (nie było nic innego z mięsem) i chleb i trochę je podkarmiłem. Jadły, aż im się uszy trzęsły. Niestety, ludziom żyje się lepiej, zwierzętom jeszcze nie. W Chile czy Argentynie psiaki maja duuuuużo lepiej, może i tutaj tak będzie za jakiś czas.

Jutro Honduras, nie wiemy co nas w nim spotka. Kraj o niezbyt dobrej reputacji, zobaczymy. Powiem tak, jak nasz nieobecny kolega Tomek: „trudno, co robić, trzeba jechać”.

Pozdrowienia z Nikaragui.