Nad ranem budzi nas deszcz pukający o ściany namiotów. Odwrót na drugi bok i czekamy: alo on się zmęczy albo my. Wygraliśmy – około 8:00 przestaje padać, składamy sprzęty i wio – Rumunia czeka, a dom coraz bliżej. Przejście Bułgaria/Rumunia to najszybsza granica na naszej trasie. Wystarczyło pokazać jeden paszport z sześciu możliwych i „good luck”!
„Obwodnica” Bukaresztu – ring jak Berliński ale z jednym pasem STOI. I to STOI na długości kilkunastu kilometrów. MASAKRA – bierzemy korek bokiem, prawym, lewym – jest coraz bardziej blisko TIRów. na szczęście leci karetka pogotowia – podczepiamy pod nią 6 motocykli i … WWWIIIOOO… lecimy na sygnale kilka kilometrów mijając stojące TIRy i gdzieniegdzie osobówki.
Spimy w pensjonacie (bo pada descz) w miescie narodzin Drakuli – Sigishoara. Milutko.
07
cze