Dzień rozpoczeliśmy jazdą konną na krawędź urwiska Ai Petri, nie wszyscy umieli jeździć. Nauka trwała pięć minut, pociągnij w prawo to pójdzie w prawo, pociągniej w lewo to pójdzie w lewo, na końcu najważniejsze, pociągnij za dwie i się zatrzyma. Gazu dodajesz piętami. Konie same znały droge, przez sześć lat chodzą tą samą drogą. Jackowi nawet udało się zsiąść wprot na plecy. Droga wiodła przez las, kamienistą ścieżką, konie musiały omijać leżące głazy, zlał nas zimny pot. Dojechaliśmy na krawędź urwiska, a widok zapierał dech w piersiach. Z wysokości 1300m widzieliśmy Jałtę, żadna fotografia nie odda tego widoku.