Rosja wita nas i żegna… deszczem

Rosja wita nas i żegna… deszczem

Przejechaliśmy ponad 750 km dobrymi drogami Rosji. W całym swoim życiu nie widziałem tylu policjantów co tego dnia na jednej drodze M29.
Generalnie odnieśliśmy wrażenie, że jadąca razem spora grupa motocyklistów zniechęcała ich do zatrzymywania nas – ale zdarzył się wyjątek i wyprzedzanie na ciągłej linni zakończyło siw krótkimi negocjacjami i zmniejszeniem budżetu grupy o 80 USD.
Mijając miejscowość Biesłan zajechaliśmy pod szkołę gdzie w 2004 r. w wyniku ataku sił antyterrorystycznych zabito ponad 100 dzieci. Nad salą gimnastyczną postawiono dach zamieniając to miejsce w pomnik ku czci ofiar. Wstrząsajcie wrażenie, mnóstwo fotografi dzieci i nauczycieli, spalone belki, ostrzelane ściany, ta sama podłoga w którą wsiąkała krew ofiar – a po której chodziliśmy. To smutne i przerażające z jaką łatwością niektórzzy mogą poświęcić życie dzieci dla celów politycznych. Spotkani przed szkołą ludzie dziękowali za pamięć i zapraszali do domów ale musieliśmy odmówić bo chcieliśmy za dnia opuścić Rosję.
 Dalsza droga do Władukaukazu przebiegała w deszczu z piorunami i grzmotami. Wśród chmur dostrzegliśmy piętrzące się białe szczyty – to Kaukaz, a więc dotarliśmy do głównego celu naszej podróży.
Przejście granicy przebiegło niezwykle sprawnie. Zlitowali się nad nami – stojącymi w deszczu nawet rosjanie i pijany co prawda, ale uczynny oficer zaprosił nas do środka i pomógł wypełnić dokumenty odprawy czasowej motocykli. Po stronie gruzińskiej prawdziwie serdeczna atmosfera, uśmiech do kamery, sczytanie kodu z paszportu i …. Szczęśliwej podróży! Przejazd przez wąskie przejście między szczytami z wierzchołkami w burzowych chmurach powodował szybsze bicie serca. Ciśnienie skoczyło jeszcze bardziej podczas przejazdu przez mokry, stalowy mostek – Piotr pokonał go niechcąco driftem ale szczęśliwie bez gleby. Przyczepność opon była porównywalna z jazdą po lodzie.

Tagi