To nie popierducha tak przez tą Kanadę gnać. Załamała się pogoda, informują nas miejscowi, dawno tego nie było żeby o tej porze śnieg i mróz.
Trzymamy za was kciuki mówią i nie dowierzają że tu motocyklem się da.
Wydawało nam się że na pograniczu Alaskańsko-Kanadyjskim, w drodze do Watson Lake nic zaskakującego spotkać nas nie może, oczywiście poza widokami, te są boskie, ale jednak, Przemek krzyczy przez „szczekaczkę” – nasz system porozumiewawczy – Scala Rider – muszę poprawić rękawicę, zatrzymujemy się za mostem, a już po wrzuceniu tak zwanego „luzu’ Jasiu krzyczy, panowie mamy Polaków:)
Państwo częściowo za Alaski, częściowo ze Świnoujścia. Gorąco pozdrawiamy.
Dalej w drogę, niebanalną.
Na śniadanie…………..
Po jajecznicy z bekonem, dojechaliśmy do kultowego miejsca podróżnych, Watson Lake, gdzie przemierzający trasę Alaska Highway na tak zwana pamiątkę zostawiają cząstkę siebie, a najlepiej rejestrację, bądz jaki kolwiek znak rozpoznawczy.
Alaska nadal urzeka…….
I chłopaki jakby szczęśliwsze:)
10
wrz