Teraz o naszej przygodzie z Amazonią. W styczniu w tym rejonie zaczyna się pora deszczowa – jest bardzo ciepło, deszcz pada w określonych porach. W nocy leje, rankiem świeci piękne słońce. O 13:00 znowu pada, więc robi się przerwę na na małe co nieco.
W poniedziałek (15.01) rano wyruszyliśmy z naszego hotelu Shushupe w Tingo Maria (super miejscówka, syn właściciela ma dwa KTMy: EXC 350 i SXF250) w stronę Tarapato. Mamy do przejechania 480 km, z czego 250 km po szutrach. Jest gorąco, w miejscowościach trzeba wyprzedzać wszechobecne tuk-tuki, motki Honda Baja i ciężarówki załadowane niemiłosiernie. Pierwsze 100 km przelatujemy asfaltem, nie jest źle, droga wiła się jak wąż wśród dżungli. Następne już 250 km to już wyzwanie: dżungla, droga szutrowa zamieniająca się w błoto przez deszcz. Mijamy małe wioski, w których nikt się nie spieszy, psy patrzą na nas leniwie, dzieciaki bawiące się przy drodze machają raczkami na nasz widok. Gdy robiliśmy postój przy jakimś sklepiku, ludzie zawsze witali nas z uśmiechem, pytając skąd jesteśmy, dokąd jedziemy itp.
Ta droga szutrowa za rok, dwa zamieni się w asfalt – szkoda. Prace postępują bardzo szybko.
Byłem mile zaskoczony widokiem firm budujących drogi – pełna profeska. Nowiutkie wywrotki Volvo, potężne spychacze i koparki firmy Cat lub Hyundai, robotnicy profesjonalnie ubrani. A co najważniejsze: nikt nie stoi i nie gada, wszyscy pracują. Dla Polaka to szok.
Oczywiście starym zwyczajem zapominamy, że o 18:30 robi się ciemno (przeginamy z kilometrami) i zapalamy halogeny, aby przeżyć. Docieramy na 21:00 do hotelu w Tarapato. Tu szybki prysznic i skok do knajpki obok hotelu na szybką kolację.
We wtorek (16.01) rano piękna pogoda. Właściciel i jego rodzina pomagają nam umyć nasze KTMy z błota. Na koniec wspólne zdjęcie Przemka i córki właściciela, hihi.
Tego dnia jedziemy wśród soczystej zieleni, palmy kokosowe z owocami, pola ryżowe, przepiękne lasy tropikalne. Teraz, gdy widzimy zbliżające się chmury, robimy 20-minutową przerwę na kupno owoców i ich spałaszowanie. Tego dnia przelatujemy 330 km (pełen relaks), o 17:30 jesteśmy w mieście Utcubamba, a o 18:00 już rozpakowani w hotelu.
Jutro Ekwador, zostało nam 170 km. Granicę przekraczamy w Nambale.
Do zobaczenia w Ekwadorze.