Costa Rica

Costa Rica

Wjechaliśmy do Kostaryki, jak do kraju obiecanego, rozreklamowanego na całym świecie, jako raj dla podróżników szukających przygód na wszelkie sposoby. Piękne plaże, duże fale, miejsca do nurkowania, szlaki górskie, roślinność i zwierzęta oraz sporty ekstremalne, raftingi i wiele rzeczy, którymi jak się okazało, zachęcają Amerykanie, którzy to posiadają znaczne i najpiękniejsze tereny Kostaryki (60%). Dużo restauracji oraz zabudowań przypomina w dużym stopniu Stany. Sam wjazd do kraju i procedury na granicy nie różniły się od wcześniej napotkanych w krajach rzekomo słabiej rozwiniętych. Kserowanie dokumentów, bieganie od okienka do okienka, ubezpieczenia oraz ani jednej osoby mówiącej choćby słowo po angielsku, w kraju gdzie obowiązująca waluta to dolar USA a wszelkie reklamy podaje się w języku angielskim. Ironiczne jest umieszczanie informacji w okienku po angielsku, skoro obsługa nie posługuję się nim. Procedura jak zawsze 3 godziny, zmarnowane, a miała być już cywilizacja. Potem droga niezbyt zachęcająca, z częstą organizacją przejazdów wahadłowych, albo potężnymi dziurami. My trafiliśmy do Kostaryki w okresie posezonowym, a więc nie mieliśmy okazji spotkać tłumów turystów wybierających się na szlaki, bądź spędzających czas na pięknych plażach i w restauracjach. Na nocleg dojechaliśmy bardzo późno, do hotelu położonego na skraju rezerwatu w niewielkiej wiosce. Pani w recepcji, pomimo opustoszałego hotelu, pomijając prawie nieprzytomnego Anglika, nie była skora do negocjacji ceny. Z naszej strony cóż nie było wyjścia, ciemno, nawigacja słabo działa w takich miejscach. Zostaliśmy. Mrówki, karaluchy i krabik, to nasi współlokatorzy. Hotelik znajdował się na skraju rezerwatu, lecz punkty informacyjne zamknięte. Na plaży, na którą się rano zerwaliśmy, leżał czarny powulkaniczny piasek, korzenie drzew, do tego mętna woda i dużo śmieci. Na stacji benzynowej, napotkany tutejszy mieszkaniec z pochodzenia Włoch, twierdzi, że zakochany jest w tym kraju od pierwszego momentu, i kocha ten kraj chodź wszystko drożeje z dnia na dzień, on zawsze ma czas by oderwać się od pracy i korzystać z bogactwa atrakcji, jakie proponuje Kostaryka. Cóż my zobaczyliśmy, niewiele. Po drodze udało nam się, chociaż przez chwile rozkoszować się pięknym wybrzeżem, z szalejącym oceanem. Piękna dzika natura i kolorowe papugi. Droga do granicy prowadziła przez aleje palmowe Las Palmas, które do złudzenia przypominały plantacje agawy z Meksyku. Następnie ruszyliśmy w kierunku ostatniego już państwa Ameryki Północnej, Panamy. Nie można ocenić Kostaryki po tak krótkim pobycie, to trochę jak remis w piłce, falstart w biegach bądź pierwszy niekoniecznie udany seks. Trzeba tam jeszcze raz wrócić i dać sobie i jej drugą szansę002003004005009012016OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tagi