Nasca – Huancavelica

Nasca – Huancavelica

Siemanko. Wczoraj (czwartek) postanowiliśmy zostać w Nasca – miły hotel, internet – urządziliśmy sobie wypad na rekonesans miasta. Byliśmy tu prawie cztery lata temu i stwierdzamy: pełna cywilizacja, miasto bardzo się rozwija dzięki turystom, ale jednocześnie traci urok. Z ulic prawie zniknęły żółte Tico, zostały zastąpione Hyundaiami i Kia. Nie korzystamy z lotów widokowych, gdyż już widzieliśmy te słynne rysunki z lotu ptaka. A tak w nawiasie (moja subiektywna ocena) – zobaczyć warto, raczej „ochów” nie będzie. W Nasca temperatura milutka, 32°C. Ruszamy dalej do miejscowości Pisco, gdzie też odbywał się Dakar. Tu odbijamy w prawo i uciekamy z nudnej Panamericany, aby ominąć stolicę-molocha, Limę, do miasta Huancavelica. Na początku drogi dobry asfalt, pełno zakrętów – można się pobawić, ale przecież nie przyjechaliśmy tu, żeby jeździć po asfalcie. Odbijamy z głównej drogi w lewo i jedziemy wąską drogą nr 661 wzdłuż rzeki. Widoki zacne, droga wije się jak wąż, a my ciągle w górę. Pogoda zaczyna się zmieniać, robi się coraz chłodniej, pojawia się deszcz – ze zdjęć nici. Włączam kamerkę i nagrywam co się da. Pniemy się cały czas w górę – 1500 m, 25000 m, 3000 m, 4000 m n.p.m. i wyżej, a po drodze spotykamy ludzi, lamy, owce. Co jakiś czas wioska. Zastanawiamy się jak to jest możliwe, żyć na tej wysokości. Powyżej 4000 m n.p.m. zaczyna padać śnieg. Robi się okropnie zimno i mokro, do tego pojawia się mgła. Patrzę na nawigację: 4600 m n.p.m., a my dalej w górę, myślę: „dobrze nie jest”. Pod kołami śnieg, widoczność na 10 m. W duchu mówię: „Trudno, co robić? Trzeba jechać dalej.” Docieramy na 4885 m n.p.m., a tu naszym oczom ukazują się jeziorka, całkiem duże, i jeszcze coś w nich hodują. My prawie na 5000 m n.p.m., Przemek nie założył dołu deszczaka, więc ma całe spodnie mokre, temperatura około zera, trzeba jak najszybciej uciekać w dół. Na drodze pojawiają się duże kamienie wraz ze spływającym błotem. Dobrze, że jedziemy na Michelinach Desert (super opony), dzięki nim błoto i śnieg nam nie straszne. I tak przez ponad godzinę zjeżdżamy do miasta Huancavelica, które leży na wysokości 3676 m n.p.m..Tego dnia wyruszyliśmy z Nasca 500 m n.p.m. i temperatury 32°C na wysokość prawie 4900 m n.p.m. i 0°C. Jest ciekawie.

Nocleg znaleźliśmy szybko, choć nie bez problemów. Na ulicach były jakieś protesty i policja nie pozwalała wjechać do centrum.

W hotelu nie ma ogrzewania, ale jest za to gorący prysznic. Łóżka dobre, z duża ilością ciepłych kołder.

Pozdrowienia z środka Peru.